„Dystans czasowy zmienia sposób postrzegania
niektórych rzeczy.”
Niedziela, 22 stycznia 1989 roku, Anglia,
Londyn – Austria, Spittal an der Drau
Tupię krótką
nóżką na znak protestu i zatrzymuje się na samym środku płyty lotniska.
– Ja nigdzie
nie lecę! – krzyczę z oburzeniem i zakładam rączki na piersi oraz wydymam usta.
– Ale Daisy!
W Austrii będzie fajnie. Zobaczysz – przekonuje mnie moja mama.
– Nie! Tutaj
jest Kiera i Natalie... Ja nie chce – mówię głośno i nie ruszam się z miejsca.
– Daisy nie
wygłupiaj się! Będzie fajnie. Zobaczymy Alpy – mówi z ekscytacją mój brat –
Arthur.
– Co z tego!
Ja zostaję w Londynie – ponawiam mój protest.
– W takim
razie innym sposobem wejdziesz go samolotu – stwierdza tata i rusza w moim
kierunku.
Szybko łapie
mnie na ręce i niesie do latającej maszyny. Kopie i wyrywam się na wszystkie
strony jednak bez skutecznie. Czyli jednak lecę do tej głupiej Austrii.
***
– Wow –
szepce mój brat z nosem przylepionym do szyby taksówki.
– Nic
szczególnego. Trochę śniegu i gór – marudzę i zakładam ręce na piersi.
– Daisy, nie
udawaj... Wiesz jak fajnie będzie się bawić na śniegu! – krzyczy z ekscytacją
moja siostra – Jennifer.
– Widzisz,
twoje rodzeństwo jest pozytywnie nastawione – mówi moja mama i posyła mi ciepły
uśmiech.
Nie odzywam
się już, tylko patrzę przed siebie. Wszędzie jest śnieg i góry. Nie wiem jak
ludzie widzą w tym coś ciekawego.
–
Dojechaliśmy – stwierdza mój tata, gdy parkujemy pod dwu piętrowym domem.
Arthur i
Jennifer wypadają z auta jak poparzeni, ale ja nie ruszam się z miejsca. Siedzę
w samochodzie kiedy moje rodzeństwo próbuje się powrzucać w śnieg.
– Daisy –
prosi mama, ale ja kiwam przecząco głową. – Czemu nie wyjdziesz? – pyta się. –
No chodź, będzie fajnie. Poznasz nowe osoby – proponuje mi, a ja niechętnie
odpinam pasy.
Wychodzę z
czarnego Mercedesa i stawiam nogi na śniegu. Skrzypi przyjemnie pod moim
ciężarem, a mróz szczypie mnie w oczy.
– Daisy,
chodź! – woła mnie Arthur.
Patrzę na
moją mamę, a ona kiwa twierdząco głową. Ruszam biegiem w stronę szatynów i
zatrzymuję się dopiero wtedy, gdy omal nie wpadam na Jenn.
– Co
chciałeś? – pytam się i zakładam ręce na biodrach.
Dopiero
teraz zauważam średniego wzrostu blondynka o niebieskich włosach. Patrzy na
mnie wielkimi ślepiami jakby na głowie wyrosło mi stado słoni.
– To jest
Thomas – mówi i wypina dumnie pierś.
– I co z
tego? Jennifer, chodź. Zbudujemy bałwana – mówię i ciągnę pięciolatkę za rękę.
– Ale Tfomas
umnie jezdzic na naltach – sepleni i zapiera się nogami.
– Jak masz
na imię? – pyta się Thomas po angielsku z głupim uśmiechem. Pewnie tylko tyle
nauczyli go w szkole.
– Nie twój
interes. Ja wracam do rodziców – stwierdzam, ale nie mogę ruszyć się z miejsca.
Moje rodzeństwo patrzy na mnie wyczekująco. – Jestem Daisy – przedstawiam się,
a on w odpowiedzi uśmiecha się ciepło. – Arthur, gdzie nauczyłeś się
niemieckiego? – pytam ze zdziwioną miną.
– Prawie nic
nie umiem. Jedna z sióstr Thomasa nam pomogła. – Śmieje się z jego
pomysłowości. – Nie jest tu tak źle, jak myślałaś, prawda? – pyta się, a ja
kiwam głową.
– Może nie
będzie tak źle.
~***~
Poniedziałek, 22 stycznia 1990 rok, Austria, Spittal an der Drau
– Thomas, ale ja się boję! – krzyczę, gdy
blondyn zostawia samą na górze, kiedy sam szusuje w dół.
– Daisy nie
żartuj sobie! Jest fajnie! – słyszę jego słaby głos z dołu.
– A jak
złamię sobie rękę?! – Thomas jedynie macha ręką w moim kierunku.
– Jennifer
zjechała! Ona ma sześć lat! – Te słowa przekonują mnie wystarczająco, aby
odepchnąć się kijkami od podłoża i ruszyć.
Serce dudni
mi nie miłosiernie, ale trzymam pozycję, której nauczył mnie Thomas. Skręcam
nartami na boki i utrzymuję zgięte kolana. Gdy wreszcie znajduję się na końcu
stoku, hamuję i zatrzymuję się tuż przed znajomą dwójką.
– A nie mówiłem?
***
Na niebie
świecą już miliony gwiazd. Wokół panuje względna cisza, którą momentami
przerywa huczenie sowy. Stoję z Thomasem i Arthurem przypatrując się pięknemu
niebu. Jest dopiero osiemnasta, ale ze względu na zimę otacza nas ciemność, rozświetlona
jedynie lampami ulicznymi oraz lampkami w naszym ogrodzie.
– Macie
ochotę porzucać się śnieżkami? – proponuję, ale nikt mi nie odpowiada.
Dopiero gdy
czuję uderzenie w plecy, orientuję się co właśnie się zaczęło.
– Dwóch na
jedną?! To niesprawiedliwe! – krzyczę, ale nikt mi nie odpowiada.
Obracam się
wokół własnej osi i dostrzegam kompletną pustkę w ogrodzie. Nie ma ani Thomasa,
ani Arthura.
– Chłopaki,
to nie jest śmieszne! – wrzeszczę.
Nic się
jednak nie dzieje. Dopiero gdy uświadamiam sobie, że nikt mi nie udzieli
odpowiedzi, zaczynam się bać. Orientuję się jak bardzo mróz szczypie mnie w
nos. Stawiam pierwszy krok, a śnieg skrzypi pod ciężarem mojego buta.
Słyszę jak
bije mi serce. Mój oddech zmienia się w parującą chmurkę unoszącą się w
kierunku nieba.
– Gdzie
jesteście? – pytam głośno i spaceruję powoli alejkami w ogrodzie.
Nikt nadal
nie odpowiada, a ja zaczynam panikować. Ruszam biegiem przed siebie w stronę
wejścia do domu. Nie przestaję, póki nie dostanę śnieżką w ramie.
– Ej! –
wrzeszczę z pretensją.
Za filaru
wyłaniają się uśmiechnięci Arthur i Thomas. Przybijają sobie piątki i zaczynają
się śmiać.
– To nie
było śmieszne! – lamentuje, a oni kiwają przecząco głowami.
– Nawet nie
wiesz jak bardzo – odpowiada mój brat i naciąga mi bardziej kaptur na głowę.
~***~
Cześć
wszystkim!
Tynka chce
coś oświadczyć: Chciałabym Wam powiedzieć, że odchodzę. Nie mam weny. Nie
interesuje mnie to. Odkryłam w sobie coś innego i po prostu na to nie ma już
miejsca. Przepraszam. Wierzę, że Paula sama da radę na tym blogu. Ja zawsze
będę jej słuzyć radą.
Także Paula
zostaje sama na placu boju. Od dzisiaj zmieniam nazwę na Dark Lady. Jeśli
gdzieś pojawi się osoba o takim niku to właśnie ja.
Teraz pora
na rozdział. Jest napisany w czasie teraźniejszym, w pierwszej osobie, ale z
perspektywy osoby dorosłej. To ma być swego rodzaju powrót do wspomnień i
ponowne odtworzenie ich w myślach. I pierwsze kilka rozdziałów to będzie
właśnie w formie dwóch dni... Przepraszam za wszelkie błędy, ale nie mam na nie siły.
Chcemy Wam
złożyć najserdeczniejsze życia z okazji Świąt Wielkiej Nocy.
Dzisiaj na
tyle. Buziaki :*
Dark Lady
Hejka, zaprosiłaś, więc jestem ;)
OdpowiedzUsuńI na pewno zostaje! Boziu.. Thomas <3
Lepiej bohatera nie mogłaś dobrać ;)
Bardzo podoba mi się forma w jakiej piszesz, wszystko podzielone na dni.. z czymś takim jeszcze nie miałam do czynienia. Na pewno będzie fajnie ;))
Informuj o nowościach i przy okazji zapraszam do siebie. Jest prolog, a rozdział pojawi się 1 kwietnia ;)
Pozdrawiam :*
Hejka! :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się! :D Bardzo mi się podoba! :D
Historia zaczyna się dość ciekawe. Wydaje mi się, a właściwie jestem pewna, że masz wspaniały pomysł na to opowiadanie. :)
W tym rozdziale widać dużo pracy i staranności, co sprawia, że jeszcze bardziej chce się go czytać. :)
Początek znajomości Thomasa i Daisy nie zapowiadała się tak kolorowo. W ogóle stosunek dziewczynki do nowego otoczenia był sceptyczny, ale jak widać, z biegiem czasu wszystko może ulec zmianie. :)
Rozdział jest naprawdę dobry! Gratuluję! ^^
Czekam na kolejny! :*
Buziaki1 :*
PS. Dziękuję za życzenia, Wam życzę również życzę WESOŁEGO ALLELUJA! ^^
Hejka!
OdpowiedzUsuńNa samym początku przeczytałam notkę, żeby ogarnąć o co chodzi. I teraz już wszystko wiem.
Bezwzględnie zostaję. A co mi zależy :) Na pewno będzie ciekawie.
Prosiłabym o informowanie, jeśli to nie problem, bo ostatnio zdarza mi się coś poplątać i jeszcze przegapiłabym nowość!
Pozdrawiam!
Zaprosiłaś, więc jestem :)
OdpowiedzUsuńJejciu, jest genialnie! *.* Świetny początek, w dodatku Thomas w obsadzie... czego chcieć więcej?
Bardzo mi się podoba prolog. Coś zupełnie innego, widać, że jest przemyślany. Jestem niesamowicie ciekawa, co przygotujesz dla nas dalej :)
Czekam! Mogłabyś informować?
Buziaki :**
Hej!
OdpowiedzUsuńNie zapraszałaś, ale i tak jestem, wiedziałaś, że się pojawię, prawda?:)
Rozdział jest cudowny. Ta cała akcja na lotnisku <3 genialna!
I imię Daisy strasznie mi się spodobało!
Spotkanie Thomasa i Daisy FENOMENALNE xd
Nawet nie wiesz jak się przestraszyłam jak Daisy zaczęła szukać chłopaków i nikogo nie było... Myślałam, że ją zaraz porwą czy coś... Ale na szczęście nie:)
Mam nadzieję, ze dasz radę pisać sama pomimo tego iż Tynka Cię opuściła bo zapowiada się super!
Wesołych Świat ( trochę późno, ale jednak:))
Buziaki :*
Hej, wreszcie dotarłam i mówię "zostaję"!
OdpowiedzUsuńZaczyna się świetnie i nie mogę się doczekać kolejnego :) Informuj
Pozdrawiam :*
Hejka Kochana :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LA, więcej szczegółów tutaj: http://kochac-kolejny-raz.blogspot.com/p/liebster-award.html
Pozdrawiam! ;*