Text

sobota, 26 marca 2016

22 stycznia 1989-1990




„Dystans czasowy zmienia sposób postrzegania
niektórych rzeczy.”


 Niedziela, 22 stycznia 1989 roku, Anglia, Londyn – Austria, Spittal an der Drau

Tupię krótką nóżką na znak protestu i zatrzymuje się na samym środku płyty lotniska.
– Ja nigdzie nie lecę! – krzyczę z oburzeniem i zakładam rączki na piersi oraz wydymam usta.
– Ale Daisy! W Austrii będzie fajnie. Zobaczysz – przekonuje mnie moja mama.
– Nie! Tutaj jest Kiera i Natalie... Ja nie chce – mówię głośno i nie ruszam się z miejsca.
– Daisy nie wygłupiaj się! Będzie fajnie. Zobaczymy Alpy – mówi z ekscytacją mój brat – Arthur.
– Co z tego! Ja zostaję w Londynie – ponawiam mój protest.
– W takim razie innym sposobem wejdziesz go samolotu – stwierdza tata i rusza w moim kierunku.
Szybko łapie mnie na ręce i niesie do latającej maszyny. Kopie i wyrywam się na wszystkie strony jednak bez skutecznie. Czyli jednak lecę do tej głupiej Austrii.

***

– Wow – szepce mój brat z nosem przylepionym do szyby taksówki.
– Nic szczególnego. Trochę śniegu i gór – marudzę i zakładam ręce na piersi.
– Daisy, nie udawaj... Wiesz jak fajnie będzie się bawić na śniegu! – krzyczy z ekscytacją moja siostra – Jennifer.
– Widzisz, twoje rodzeństwo jest pozytywnie nastawione – mówi moja mama i posyła mi ciepły uśmiech.
Nie odzywam się już, tylko patrzę przed siebie. Wszędzie jest śnieg i góry. Nie wiem jak ludzie widzą w tym coś ciekawego.
– Dojechaliśmy – stwierdza mój tata, gdy parkujemy pod dwu piętrowym domem.
Arthur i Jennifer wypadają z auta jak poparzeni, ale ja nie ruszam się z miejsca. Siedzę w samochodzie kiedy moje rodzeństwo próbuje się powrzucać w śnieg.
– Daisy – prosi mama, ale ja kiwam przecząco głową. – Czemu nie wyjdziesz? – pyta się. – No chodź, będzie fajnie. Poznasz nowe osoby – proponuje mi, a ja niechętnie odpinam pasy.
Wychodzę z czarnego Mercedesa i stawiam nogi na śniegu. Skrzypi przyjemnie pod moim ciężarem, a mróz szczypie mnie w oczy.
– Daisy, chodź! – woła mnie Arthur.
Patrzę na moją mamę, a ona kiwa twierdząco głową. Ruszam biegiem w stronę szatynów i zatrzymuję się dopiero wtedy, gdy omal nie wpadam na Jenn.
– Co chciałeś? – pytam się i zakładam ręce na biodrach.
Dopiero teraz zauważam średniego wzrostu blondynka o niebieskich włosach. Patrzy na mnie wielkimi ślepiami jakby na głowie wyrosło mi stado słoni.
– To jest Thomas – mówi i wypina dumnie pierś.
– I co z tego? Jennifer, chodź. Zbudujemy bałwana – mówię i ciągnę pięciolatkę za rękę.
– Ale Tfomas umnie jezdzic na naltach – sepleni i zapiera się nogami.
– Jak masz na imię? – pyta się Thomas po angielsku z głupim uśmiechem. Pewnie tylko tyle nauczyli go w szkole.
– Nie twój interes. Ja wracam do rodziców – stwierdzam, ale nie mogę ruszyć się z miejsca. Moje rodzeństwo patrzy na mnie wyczekująco. – Jestem Daisy – przedstawiam się, a on w odpowiedzi uśmiecha się ciepło. – Arthur, gdzie nauczyłeś się niemieckiego? – pytam ze zdziwioną miną.
– Prawie nic nie umiem. Jedna z sióstr Thomasa nam pomogła. – Śmieje się z jego pomysłowości. – Nie jest tu tak źle, jak myślałaś, prawda? – pyta się, a ja kiwam głową.
– Może nie będzie tak źle.


~***~


Poniedziałek, 22 stycznia 1990 rok, Austria, Spittal an der Drau

 – Thomas, ale ja się boję! – krzyczę, gdy blondyn zostawia samą na górze, kiedy sam szusuje w dół.
– Daisy nie żartuj sobie! Jest fajnie! – słyszę jego słaby głos z dołu.
– A jak złamię sobie rękę?! – Thomas jedynie macha ręką w moim kierunku.
– Jennifer zjechała! Ona ma sześć lat! – Te słowa przekonują mnie wystarczająco, aby odepchnąć się kijkami od podłoża i ruszyć.
Serce dudni mi nie miłosiernie, ale trzymam pozycję, której nauczył mnie Thomas. Skręcam nartami na boki i utrzymuję zgięte kolana. Gdy wreszcie znajduję się na końcu stoku, hamuję i zatrzymuję się tuż przed znajomą dwójką.
– A nie mówiłem?

***

Na niebie świecą już miliony gwiazd. Wokół panuje względna cisza, którą momentami przerywa huczenie sowy. Stoję z Thomasem i Arthurem przypatrując się pięknemu niebu. Jest dopiero osiemnasta, ale ze względu na zimę otacza nas ciemność, rozświetlona jedynie lampami ulicznymi oraz lampkami w naszym ogrodzie.
– Macie ochotę porzucać się śnieżkami? – proponuję, ale nikt mi nie odpowiada.
Dopiero gdy czuję uderzenie w plecy, orientuję się co właśnie się zaczęło.
– Dwóch na jedną?! To niesprawiedliwe! – krzyczę, ale nikt mi nie odpowiada.
Obracam się wokół własnej osi i dostrzegam kompletną pustkę w ogrodzie. Nie ma ani Thomasa, ani Arthura.
– Chłopaki, to nie jest śmieszne! – wrzeszczę.
Nic się jednak nie dzieje. Dopiero gdy uświadamiam sobie, że nikt mi nie udzieli odpowiedzi, zaczynam się bać. Orientuję się jak bardzo mróz szczypie mnie w nos. Stawiam pierwszy krok, a śnieg skrzypi pod ciężarem mojego buta.
Słyszę jak bije mi serce. Mój oddech zmienia się w parującą chmurkę unoszącą się w kierunku nieba.
– Gdzie jesteście? – pytam głośno i spaceruję powoli alejkami w ogrodzie.
Nikt nadal nie odpowiada, a ja zaczynam panikować. Ruszam biegiem przed siebie w stronę wejścia do domu. Nie przestaję, póki nie dostanę śnieżką w ramie.
– Ej! – wrzeszczę z pretensją.
Za filaru wyłaniają się uśmiechnięci Arthur i Thomas. Przybijają sobie piątki i zaczynają się śmiać.
– To nie było śmieszne! – lamentuje, a oni kiwają przecząco głowami.
– Nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiada mój brat i naciąga mi bardziej kaptur na głowę.


~***~

Cześć wszystkim!
Tynka chce coś oświadczyć: Chciałabym Wam powiedzieć, że odchodzę. Nie mam weny. Nie interesuje mnie to. Odkryłam w sobie coś innego i po prostu na to nie ma już miejsca. Przepraszam. Wierzę, że Paula sama da radę na tym blogu. Ja zawsze będę jej słuzyć radą.
Także Paula zostaje sama na placu boju. Od dzisiaj zmieniam nazwę na Dark Lady. Jeśli gdzieś pojawi się osoba o takim niku to właśnie ja.
Teraz pora na rozdział. Jest napisany w czasie teraźniejszym, w pierwszej osobie, ale z perspektywy osoby dorosłej. To ma być swego rodzaju powrót do wspomnień i ponowne odtworzenie ich w myślach. I pierwsze kilka rozdziałów to będzie właśnie w formie dwóch dni... Przepraszam za wszelkie błędy, ale nie mam na nie siły.
Chcemy Wam złożyć najserdeczniejsze życia z okazji Świąt Wielkiej Nocy.
Dzisiaj na tyle. Buziaki :*

Dark Lady